tło

piątek, 28 sierpnia 2015

Góry Sanocko Turczańskie - Kreców, Zawadka, Ropienka, Liskowate, Krościenko

Po raz kolejny przyciągnęły nas Góry Sanocko Turczańskie swoją nieskalaną przyrodą i niechlubną historią. Ten obszar często jest mylony z Pogórzem Przemyskim lub Bieszczadami, bo leży pomiędzy tymi dwiema krainami. Gęste lasy porastają zbocza wzniesień sięgających nawet ponad 1000 m npm, choć najwyższy szczyt tego pasma leży po stronie Ukraińskiej. W dolinach czystych rzek rozrzucone są wioski, niegdyś zamieszkane głównie przez ludność wyznania greckokatolickiego, która została wysiedlona. Obecnie wiele z tych miejscowości przestało istnieć, a ślad po nich znaczą opuszczone cmentarze i drzewa owocowe.
Rudbekia naga

Z niezastąpiona mapą Compass wytyczamy sobie trasę samochodową pomiędzy jeszcze istniejącymi cerkwiami lub ich ruinami, a niekiedy tylko śladami pozostałymi po nich. Droga przez Nienadową i Birczę jest nam już dobrze znana, a jednak za każdym razem budzi w nas zachwyt, bo o każdej porze roku wygląda sielsko. Ostatnim razem pola wśród wzgórz zdobiły maki, a dziś złocą się ścierniami.
Kreców

Pierwszym przystankiem jest Kreców do którego prowadzi nas aleja żółtych kwiatów. Inwazyjna rudbekia naga zasiedliła tą niemal wyludniona wioskę nie pytając nikogo o zdanie, bo i kogo, skoro zostało tu dosłownie kilka domów?  Za swa obecność płaci obficie nektarem i z gracją pozuje do zdjęć.
Kreców
Szukamy miejsca, gdzie stała cerkiew, a przy okazji zauważamy, że wytyczone tu szlaki turystyczne to pomieszanie z poplątaniem, w dodatku niezgodne z mapą. Niefajnie byłoby się zgubić w tych nieprzemierzonych lasach. Z pomocą przychodzi nam miejscowy Pan, który bosą stopą odprowadza nas na sam cmentarz i wskazuje pozostałości fundamentu. Opowiada, jak to władze nakazały rozbiórkę świątyni i wycięcie wszystkich drzewek owocowych, aby zatrzeć ślady obecności wsi. Z cerkwi została tylko pogięta blacha i trochę gruzu. Jeden z grobów należy do założyciela Woli Krecowskiej, oddajemy mu należytą pamięć. Pan oferuje nam wodę ze źródełka, podpowiada też, żeby sobie nazbierać centurii na łące, gdyż jest niezastąpiona na żołądek. Jakby jego gościnności było mało, zaprasza nas na kąpiel w stawie i obdarowuje pysznymi papierówkami. Grzecznie dziękujemy za propozycję, woląc ochłodzić się w strumieniu z dala od ludzkich oczu. Okazuje się, że miejsce przy wodzie jest wymarzone - las, łąka i szum niewielkiego wodospadziku. Postanawiamy wrócić tutaj na nocleg. 


A tymczasem, po chwili relaksu, wracamy na trasę. Aż do Krościenka towarzyszą nam wioski, w których przetrwały drewniane domki z ubiegłych lat. 
Gdzieś po drodze...
Zaglądamy do opuszczonego domu obrośniętego gęstymi chaszczami. Przedzieramy się do środka, ale wnętrze jest już zdemolowane. Pewnie poszukiwacze skarbów byli tu przed nami. Zazwyczaj w takich domach wisi dużo świętych obrazków, a w tym ściany zdobiły plakaty i wycinki z gazet z zespołami muzycznymi. Widocznie ktoś młody tu mieszkał. Na strychu zadomowiły się osy, które po zorientowaniu się o naszym wtargnięciu, skutecznie nas wypędziły.
W opuszczonym domu
Rozpucie
 
Kapliczka w Zawadce
 W Zawadce trafiamy na cerkwisko z cmentarzem. Po rozebranej cerkwi został tylko metalowy krzyż z dachu i kamienna chrzcielnica.
Kamienna chrzcielnica z 1866 roku

Zdjęcia na starych grobach są tu rzadkością

Kapliczka w Zawadce
Kaplica grobowa Wierzbickich w Ropience
Kapliczka przydrożna
Po drodze taaakie widoki
Jarzębiny
Cerkiew w Liskowatem jest jedną z kilku ocalałych cerkwi typu bojkowskiego w Polsce. Po zaniedbaniu w latach powojennych, wreszcie doczekała się remontu.
Parawanowa dzwonnica - brama w Liskowatem

 Liskowate
Cmentarz w Liskowatem

Cmentarz w Liskowatem

Dawna cerkiew w Krościenku

W Krościenku przychodzi nam do głowy pomysł, żeby wejść na wzniesienie i stamtąd oglądnąć zachód słońca. Góra Dział ma tylko 566 m npm, ale to wystarczy by zapewnić nam piękny punkt widokowy. Widzimy z niej także przejście graniczne z Ukrainą i po chwili dogania nas terenowe auto Straży Granicznej. Podczas rutynowej kontroli ucinamy sobie krótką pogawędkę ze Strażnikami. 
Góra Dział koło Krościenka


Góra Dział koło Krościenka

W miarę chowania się słońca za chmury i szczyty, odczuwamy wyraźne ochłodzenie, które jest jak wybawienie w tak upalny dzień. Wracamy do naszej miejscówki w Krecowie, żeby zdążyć się jeszcze wykąpać póki nie zapadnie całkiem zmrok. Rozpalamy grilla przy świetle księżyca i akompaniamencie świerszczy. Tą sielankę przerywa nam mocne światło reflektora skierowane w naszą stronę. Przychodzi nam od razu tysiąc pomysłów, kto to może być. Światło zdaje się stać w miejscu, więc Andrzej przerywa chwilę niepewności i rusza w jego kierunku. Niezidentyfikowane światło całkowicie nas oślepia, ale zdaje się powoli wycofywać. Najwidoczniej ten ktoś ma większego pietra niż my - nie ma się co dziwić, w końcu jesteśmy 'obcymi' schowanymi w zaroślach, w nocy, pod wioską z kilkoma mieszkańcami otoczonej lasem... Andrzej nawiązuje rozmowę, a ja siedząc jak na szpilkach, mogę tylko obserwować ich cienie, bo żadne głosy do mnie nie dochodzą rozmyte szumem strumienia. Po chwili, która trwa dla mnie wieczność, Andrzej wraca i ze spokojem opowiada o starszym Panu, który chciał sprawdzić co tu się dzieje. Na szczęście nie miał nic przeciwko naszemu dzikiemu biwakowi i zapewne powiadomił o naszej obecności resztę sąsiadów, więc mogliśmy kontynuować nasze delektowanie się ciepłą nocą.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Malbork i Pelplin


W dzisiejszym planie dnia mamy dwa historyczne miasta, które przybliżą nam dzieje Pomorza, nieodłącznie związane z dwoma zakonami - Cysterskim i Krzyżackim. 

W Pelplinie odwiedzamy arcypiękną arcykatedrę, na której wyryta jest łacińska sentencja "Dobrze jest nam tu być"- właśnie tak podobno powiedzieli Cystersi po przybyciu nad dolinę Wierzycy. Wiele ciekawostek o jednym z największych ceglanych kościołów w Polsce dowiecie się na blogu Ruszaj w Drogę

W środku bazyliki nie wiadomo, gdzie patrzeć, czy na posadzkę wyłożona płytami nagrobnymi, czy na fantazyjne sklepienia, a może na najwyższy drewniany ołtarz w Polsce. Zachwycająca budowla!

Pelplin oprócz katedry, słynie również z Muzeum Diecezjalnego, bo to właśnie w nim znajduje się jeden z 48 zachowanych na świecie egzemplarzy Biblii Gutenberga.
Dwutomowa księga jest tym bardziej wyjątkowa, że zawiera plamkę, dzięki której wiadomo jakiej czcionki używał Gutenberg. Niestety to co widzimy w gablocie, jest tylko repliką, a cenny oryginał jest wystawiany jedynie okazyjnie.
Muzeum Diecezjalne w Pelplinie

Przechodząc między eksponatami złotych monstrancji i relikwiarzy chronionych za kuloodporną szybą, przychodzi na myśl zachwyt nad bogactwem dóbr kościelnych. Mnie najbardziej wzruszyła drewniana figurka Madonny Szafkowej, służąca jako ołtarz przenośny. Pierwszy raz spotkałam się z takim określeniem, a okazuje się, że był to dość popularny typ ikonograficzny na terenie Zakonu Krzyżackiego, ale także w innych państwach. Takie przedstawienie Maryi przekazała w swych wizjach mistyczka Dorota z Mątowów, o której już wspominałam w notatce o Kwidzynie.
Madonna Szafkowa z Klonówki
Madonna Szafkowa z Klonówki jest jedną z sześciu (inne źródła podają, że z czterech) zachowanych w Europie. W środku przedstawia Boga z rękami ułożonymi tak, że można sobie wyobrazić, że trzyma ciało ukrzyżowanego Chrystusa. Natomiast po bokach, pod ochronnym płaszczem Matki namalowani są pobożni wierni, w których można się dopatrzeć Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Jungingena.
 
Górka Papieska

Na zakończenie zwiedzania Pelpina, spojrzymy jeszcze na panoramę miasta rozpościerającą się z Górki Papieskiej, na której został krzyż po wizycie Papieża Jana Pawła II. 

Z głównej drogi dostrzegamy kierunkowskaz do Sanktuarium św. Wojciecha w Gorzędzieju, więc skręcamy w aleję drzew, jedną z wielu w tym regionie. Nie jest łatwo znaleźć kościół, ale przychodzi nam z pomocą Pan, który bezinteresownie odprowadza nas do celu.

Sanktuarium św. Wojciecha w Gorzędzieju
To właśnie tu, w dolinie Wisły, pod starym dębem, św. Wojciech nauczał pogan o nieznanej im religii. Dopiero 200 lat później powstał tu kościół, najpierw drewniany, a potem murowany, ale osuwająca się skarpa wiślana zniszczyła prezbiterium. Dzisiaj w Sanktuarium znajdują się relikwie Świętego, przywiezione z Gniezna, ale drzwi do środka niestety były zamknięte  na stary zamek, do którego klucz jest pewnie większy od mojej dłoni.
Wisła
Jedziemy do największej twierdzy średniowiecznej Europy. W Malborku poznamy dzieje Zakonu Krzyżackiego, zwiedzając imponujący zamek. 
Bilet z początku wydaje się drogi – 35 zł, ale biorąc pod uwagę, że oprowadza nas przewodnik przez ponad 3 godziny to jest to uczciwa cena. Trafia nam się prawdziwy pasjonat, który opowiada ciekawostki z historii oraz życia codziennego zamku wtrącając śmieszne anegdotki, co sprawia, że czas szybciutko nam mija.  
 
Zamek w Malborku


Przechadzamy się po niby rynku, gdzie akurat rozkłada się Jarmark Świętojański. Długowłosa Słowianka wije wianki, inna sprzedaje chleby na zakwasie i  regionalne specjały. Dawna muzyka stwarza tło, przenosząc nas myślami w zamierzchłe czasy.
Noc Świętojańska w Malborku
 
W Malborku natknęliśmy się jeszcze na kilka ładnych budynków.


Moja wizyta na północy Polski dobiegła końca, a pozostało wrażenie, że nie całkiem się przede mną odkryła. Być może będzie kiedyś czas, by to uzupełnić.
Dworzec kolejowy w Malborku

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Gdańsk



Gdańsk ma wyjątkową historię i wyjątkowo piękną zabudowę. Jego atrakcyjne położenie nadmorskie sprawiło, że biło się o niego  kilka narodów. Zew wolności znad morza przyniósł mu krótki epizod zaszczytnego miana Wolnego Miasta. Tutaj zaczęła się druga wojna światowa, tutaj zakończył się komunizm. A przez wieki obserwuje tą szachownicę dziejów niewzruszony posąg Neptuna. O legendach i ciekawostach dotyczących pomnika można poczytać na blogu Ruszaj w drogę .
 

Krążymy chwilę bocznymi ulicami, spotykając to Halę Targową, to jakiś pomnik czy kościół, a że wszystkie drogi prowadzą do ulicy Długiej, to wkrótce tam docieramy.

Gwar, niemieckie rozmowy w powietrzu, uliczni grajkowie, a Neptun cierpliwie pozuje do zdjęć. Sarmata z dużym brzuchem i uśmiechem zaprasza do muzeum Uphagena, ale uwaga, jak się mu podpadnie to straszy szabelką! Jest też kultowy żuraw i statek piracki, jedyne co się zmieniło od kilkunastu lat, gdy tu pierwszy raz byłam to nowoczesne koło widokowe. 
Koło widokowe w Gdańsku

Nad Motławą
Podoba mi się klimat Gdańska, jest turystyczny, ale nie nachalny.   Bez wątpienia to jedno z piękniejszych polskich miast. Odwiedzenie Westerplatte, Twierdzy Wisłoujście i Wyspy Sobieszewskiej zostawiłam sobie na następny raz.


Gdy pierwsze emocje opadają, odzywa się głód, który przypomina nam, że przecież w Gdańsku jest ponoć wegetariańska knajpka. Zaczynamy szukać w nawigacji, gdy kilka kroków dalej napotykamy Vegebar. Duże, apetyczne porcje konsumujemy obserwując życie na ulicy Długiej. 

Ostatnim punktem w Gdańsku będzie dla nas Muzeum Bursztynu, które mieści się w Wieży Więziennej. Ze względu na tę lokalizację, jednym z działów muzeum jest Katownia ... Przechodząc przez wąskie, kręte korytarze między grubymi murami, dostaję gęsiej skórki, gdy dobiegają mnie krzyki cierpienia z głośników. Wystawa pokazuje codzienne życie więzionych tu ludzi, nawet z takimi szczegółami jak dieta w skład której wchodziło też mięso z psów. Znacznie przyjemniej ogląda się dział bursztynowy, z eksponatami zabytkowymi jak i współczesnymi. Nie wiedziałam, że z bursztynu można zrobić szafę, stolik, zegar, a nawet gitarę. Największy bursztyn w gdańskim muzeum waży ponad 8 kg, ale pochodzi z Kalifornii. Natomiast największy okaz znaleziony w Polsce, mieści się w muzeum w Berlinie ... Ciekawostką sa też owady zatopione w jantarze, a podobno jednym z najcenniejszych i unikatowych jest mała jaszczurka sprzed 40 mln lat.
Muzeum Bursztynu


Popołudnie spędzamy na plaży w Sopocie, mimo, że temperatura nie jest do opalania, ale dla mnie to i lepiej. Słuchamy szumu morza czytając książkę i oddając się całkowitemu odprężeniu.
Sopot
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...