tło

środa, 23 marca 2016

Kuryłówka, kamieniołom w Józefowie, Tyszowce

W sierpniowe popołudnie wyruszyliśmy na najdalej wysunięty wschodni kraniuszek Polski, ale zanim tam dotarliśmy, jak to zwykle bywa, zatrzymaliśmy się w kilku miejscach po drodze.
Kościół św. Mikołaja z 1896 roku w Kuryłówce
Pierwszy nieplanowany postój był w Kuryłówce, przy bardzo ciekawej cerkwi. Tuż obok znajduje się zaniedbany cmentarz, z poprzewracanymi nagrobkami. Co ciekawe, to w tej wiosce rozegrała się w 1945 roku największa na ziemiach polskich bitwa oddziałów polskiego podziemia z sowietami, w której zginęło około 70 enkawudzistów.

Interesujący nagrobek w Kuryłówce
Zbliżamy się do Roztocza, a jazdę urozmaicają nam sielskie widoki drewnianych chatek i przydrożnych krzyży.






Krzyż na tle plantacji tytoniu
Nieczęsto spotyka się pole tytoniu, a my lubimy fotografować różne uprawy, więc przystajemy na małą sesję, akurat w czasie kwitnienia tej rośliny.


Tytoń
 Skoro już jesteśmy w Józefowie Biłgorajskim, koniecznie musimy zobaczyć zachód słońca nad kamieniołomem.

Trzeba przyznać, że ogromne bloki skalne złocące się w niskim słońcu robią wrażenie. Kamieniołom jest rozległy i podobno lubią go rowerzyści.
Widok z baszty widokowej na kamieniołom



Wdrapujemy się na dwudziestometrową wieżę widokową zbudowaną oczywiście z tutejszego kamienia. Pięknie komponuje się w krajobraz i jest znakomitą atrakcją dla turystów.

Baszta widokowa w Józefowie



Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś było tu morze zbliżone warunkami do wielkiej rafy australijskiej. Na dowód można znaleźć muszle różnych gatunków małży zatopionych w skałach.


Słońce nam zaszło, a my nie zdąrzyliśmy poszukać miejsca na nocleg w samochodzie. Skręcamy w boczną uliczkę, ale po wstępnym rozeznaniu terenu okazuje się, że za kępką drzew stoją zabudowania, więc szukamy czegoś bardziej ustronnego. Grillujemy kolację do światła latarek wdychając ciepłe powietrze letniej nocy.


Tuż przed wschodem słońca
Andrzej budzi mnie wcześnie... za wcześnie! Nawet słońce nie zdąrzyło wstać, jedynie zapowiedziało się wysyłając różowy promień do nieba. Okazało się, że nocowaliśmy na polach we wsi Klątwy - na szczęście nie wiedziałam o tym, gdy z pełną nieświadomościach siedziałam sobie po ciemku zastanawiając się co to za szelesty w krzakach obok.
Mimo wszystko, gdy zobaczyłam taki widok, oczy same się otworzyły i obudził się we mnie dreszczyk ciekawości znany bardzo dobrze podróżnikom.

Zaczynamy zwiedzanie od kościoła w Tyszowcach z XIX wieku. Zapowiada się piękny dzień, ale też i upalny.
 
Tyszowce
W kościele tym przechowywane są ogromne świece upamiętniające wydarzenia związane z Potopem Szwedzkim. Mają imponujące 5 metrów wysokości, ważą nawet 50 kg, a to oznacza, że są to największe na świecie świece z wosku pszczelego. Nie zobaczyliśmy ich, bo o tej wczesnej porze nie było tu żywego ducha.
Tyszowce


Odbijamy na wschód w stronę Bugu, czy uda nam się zamoczyć w nim stopy dla ochłody? O tym już w następnym wpisie.

7 komentarzy:

  1. Sierpień, ciepło, zieleń, drewniane domy, przydrożne krzyże i kapliczki...ech, to jest to co tygryski lubią najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lubimy podobne klimaty :) A o tej porze roku tym milej powspominać gorące lato. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Czyli są jeszcze poczciwi ludzie na tym świecie ;) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Józefów i okolice są naprawdę super..niedaleko jest też stary kirkut, który warto zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Waza 50km?! :) piekne foty!

    OdpowiedzUsuń
  4. O tych świecach muszę powiedzieć koledze, to pszczelarz i zapalony wytwórca woskowych świec liturgicznych, więc pewnie będzie chciał zobaczyć.
    Pozdrawiam.
    Alleluja

    OdpowiedzUsuń
  5. Spałem kiedyś w Józefowie. Okolice zasługują na poznanie i wędrówkę po rozroczanskich wzgórzach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...