tło

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Chodel - ruiny kościoła i okolice

Przekroczyliśmy majestatyczną Wisłę, a tym samym powitaliśmy województwo lubelskie.
Najpierw zboczyliśmy z trasy by zobaczyć Piotrawin, co było kontynuacją historii św. Stanisława, którą poznaliśmy na przeciwległym brzegu. Św. Stanisław został niesłusznie oskarżony o przywłaszczenie sobie Piotrawina, więc wskrzesił Piotra Strzemieńczyka – rycerza od którego wykupił wieś, a ten poświadczył prawdziwość słów biskupa.  Kościół stał się ośrodkiem kultu tego świętego i zasłynął z licznych cudów.  
Piotrawin
Piotrawin
Droga poprowadziła nas do niewielkiego, ale bardzo ruchliwego miasta - Opole Lubelskie. Miasto słynie z jednego z najnowocześniejszych polskich więzień, co akurat nas średnio interesuje.  
Kościół Wniebowzięcia Najświetszej Maryi Panny budowany w latach 1663-1675

Obfotografowaliśmy jedynie piękny kościół klasztoru pijarów i jak najszybciej udaliśmy się w spokojniejsze miejsce. 
Brama do kościoła w Opolu Lubelskim

Czytając historię miejscowości Chodel co chwila powtarza się wzmianka o tragicznych pożarach. Być może to przyczyniło się do odebrania praw miejskich, a może bardziej bezwzględne rządy cara w czasie rozbiorów. Obecnie głównym zabytkiem jest kościół o wyniosłej wieży, ale najważniejsze znajduje się w środku - obraz Matki Boskiej Loretańskiej, który słynął niegdyś z cudów.

Kościół św. Trójcy w Chodlu ufundowany w roku 1530


Na kolejny punkt naszej objazdowej trasy czekam z niecierpliwością już od samego początku. W roli głównej będą niesamowite ruiny kościoła. Andrzej już wcześniej tam był, ale nie zdradził mi zbyt wiele szczegółów, żebym mogła sama się zachwycić.
Zostawiamy Chodel za nami
Za wsią skręcamy w polną dróżkę, by za około kilometr zostawić samochód i pójść pieszo.
Zza trzcinowiska wyłaniają się smutne mury kościoła na Lorecie. 

 
Ruiny znajdują się na wyspie pośród stawów, ale teraz akurat woda jest spuszczona, a podmokłe dno uniemożliwia dostanie się na wyspę. Dramatyczny widok ruin potęguje specyficzne otoczenie - wyschłe trzciny szeleszczą melodię zadumy, a z grząskiego dna stawów sterczą smętnie korzenie.
Chmury również wczuły się klimat miejsca i naciągnęły ciemną płachtę na resztki nadzieji. 

W XVII wieku niejaki Maciejowski osiedlił jezuitów na niewielkim wzniesieniu pośród bagien, w miejscu gdzie ponoć objawiło mu się światło. Z powodu długów, stać go było jedynie na drewnianą świątynię. Jezuici przywieźli dla niej z Rzymu obraz Matki Boskiej Loretańskiej, który został otoczony kultem i wkrótce przybywały tu liczne pielgrzymki z całej północnej Małopolski.
Wierni zaczęli doświadczać cudów, a gdy dowiedział się o tym kanonik krakowski Denhoff zdecydował o budowie nowej murowanej świątyni ukończonej około 1750 roku. Jednak było jej dane funkcjonować tylko przez 23 lata – do momentu kasaty zakonu jezuitow. 

Kościół zaczął szybko popadać w ruinę, ze względu na niekorzystne położenie na podmokłym terenie, a obraz Matki Boskiej Loretańskiej został przeniesiony do kościoła parafialnego w Chodlu, gdzie stracił cudowną moc.

Tym nostalgicznym akcentem już prawie zakończyliśmy tą obfitą w atrakcje wycieczkę. Jednak w drodze powrotnej trafiamy jeszcze na kilka klimatycznych miejscowości, choć nie wszystkie w tej chwili potrafię nazwać, bo moje notatki zostały daleko ode mnie. W swoim czasie zaktualizuje informacje, a tymczasem zapraszam do oglądnięcia zdjęć.
 
Urzędów


Urzędów

 
Dzierżkowice Rynek - kościół pw. św. Stanisława Bpa i św. Marii Magdaleny z lat 1730-48

Dzierżkowice Rynek


Gdzieś po drodze

Wypatrzyliśy z drogi domek pod strzechą, już niezwykle rzadki widok. Zatrzymaliśmy się, czym natychmiast wzbudziliśmy ciekawość miejscowych. Wysłuchaliśmy o tragicznych losach byłych mieszkańców domku.

 


Zakończyliśmy nasze koło, które łącznie objęło cztery województwa. Pokolorowaliśmy kolejne białe plamy na naszej mapie Polski i po raz kolejny utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nawet w  miejscach mało popularnych i rzekomo nieciekawych ZAWSZE znajdzie się coś co wzbudzi nasze zainteresowanie i zachwyci nasze serca






11 komentarzy:

  1. Piekne zdjecia, jak zwykle uczta dla oczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zawsze miło jest podzielić się z innymi czymś przyjemnym.

      Usuń
  2. Ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że właśnie w tych rzekomo nieciekawych miejscach zawsze znajdzie się coś zachwycającego. Ruiny na środku pustego stawu to musiał być ciekawy widok. Pozdrawiam cieplutko przy okazji życząc Wesołych Świąt, udanego Sylwestra i pomyślności, a przede wszystkim arcyciekawych wycieczek w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ryzykant z Ciebie ;) Również życzę tego samego!

      Usuń
  3. No pięknie - takie objazdówki to ja rozumiem!
    Zastanawiam się jak wielka "daninę krwi" musieli złożyć mieszkający na wyspie zakonnicy i wierni... komarom? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym poszła dalej - zwłaszcza w miejscach niezbyt znanych i popularnych można znaleźć ciekawe i godne obejrzenia miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważne stwierdzenie :) Ja lubię doceniać zarówno niepopularne jak i popularne, z tym, że zazwyczaj lepiej się czuję w tych pierwszych. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Lubię te Wasze wycieczki. Na zdjęciach widzę miejsca, które sama mam w planie odwiedzić w najbliższej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i chętnie poczytam Twoje relacje, gdy już zrealizujesz plany :) Pozdrawiam !

      Usuń
  6. Z wielką przyjemnością zabieram się z Tobą na wycieczkę w kolejne magiczne miejsca. Ta dawka promieni słońca, zieleni, błękitu, przepięknej architektury podkreślonych ciekawymi opisami cudownie smakuje w ten mroźny zimowy wieczór. Szczególnie zachwyciło mnie zdjęcie Piotrawina pełne majestatycznych i dumnych drzew kolegujących się z mniejszymi iglakami. Mnie zieleń przyciąga jak magnez :) Pozdrawiam ciepło! Asia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...