tło

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Ashbourne w Derbyshire - przewodnik

Ashbourne w Derbyshire można potraktować jako bazę wypadową do Dovedale i uroczych wiosek w okolicy. Spacer po mieście zajmie nam nie więcej niż godzinę, ale warto zaplanować sobie tutaj więcej czasu, żeby pozaglądać do ciekawych sklepów po drodze lub usiąść w jednym z wielu przyjemnych pubów.

Ashbourne
Zostawiamy auto na parkingu koło stacji autobusowej na King Edward Street lub na sąsiednim, koło Sainsburego. Wszystkie parkingi w mieście są płatne. Są też dobre połączenia autobusowe liniami Trent Burton - Swift i Your Bus. Wychodzimy z parkingu na prawo w kierunku głównej ulicy - Dig St. i skręcamy w lewo. Przechodzimy po wypukłym, kamiennym mostku na rzece Henmore Brook, nad którą góruje wieża kościa. Mijamy dwa puby kuszące wygodnymi kanapami przy dużych oknach, a w słoneczny dzień miło jest posiedzieć w schowanym na tyłach patio. Unikatowe butiki zachęcają oryginalnymi wystawami, ale ceny odstraszają. W Cheddar Gorge warto kupić lokalne przysmaki homemade - tarty, przetwory, sery. Dochodzimy do skrzyżowania, gdzie skręcamy w prawo. Widzimy już zejście na rynek, ale my okrążymy go z drugiej strony, więc idziemy wzdłuż głównej drogi trzymając się prawej. 


Nad ulicą wisi napis, który w całości widnieje w księdze Guinessa jako najdłuższa nazwa zajazdu na świecie - "The Royal Green Man and Blackamoor's Head Commercial and Family hotel". Dolatuje nas aromat kawy z Costa Cafe, a dalej zapach przypraw ze sklepu ze zdrową żywnością. Obok jest też jeden z wielu sklepów charytatywnych. Przechodzimy na drugą stronę ulicy pod stylowy zegar, a za nim sklep Rainbow Village ze świetnym rękodziełem i gadżetami w stylu retro i vintage. Idziemy wzdłuż głównej drogi, aż ukaże nam się rynek po lewej, a po prawej ratusz z informacją turystyczną. 

Ratusz
To właśnie w ratuszu zatrzymał się na kilka dni książę Karolek - Bonnie Prince Charlie - prawnuk Jana III Sobieskiego. Na ashbournowskim rynku ogłosił swojego ojca królem, ale rebelia zakończyła się klęską i książę musiał uciekać w przebraniu kobiety. Po obfotografowaniu starych zabudowań rynku, zmierzamy w dół z powrotem do St John Street. 

Church Street

Idziemy prosto do najładniejszej ulicy w całym Derbyshire - Church Street. Po obu stronach podziwiamy gregoriańskie kamienice i sklepy z antykami. Praktycznie każdy budynek ma tu swoją historię opisaną w internecie.

Kościół metodystów
Po lewej mamy kościół metodystów z piękna fasadą, ale do środka nie warto wchodzić.

Brama prowadząca do kościoła St. Oswald
Dochodzimy do kościoła Saint Oswald. Z zewnątrz wygląda imponująco, a jeszcze bardziej od środka z wielkimi witrażami i bardzo starymi kryptami. 


Kościół anglikański
Wychodzimy na prawo i szukamy wąskiej, nieutwardzonej ścieżki po lewej stronie. Zagłębiamy się pomiędzy pochyłe nagrobki pośród starych drzew rzucających tajemnicze cienie. Można odpocząć na ławeczce, słuchając śpiewu ptaków. Idziemy do końca ścieżki, aż wyjdziemy na ulicę i zaczniemy wracać tą samą Church St. Jeśli chcemy spojrzeć na miasto z góry, to po lewej stronie schody zaprowadzą nas na wzgórze skąd mamy taki widok: 

Widok na Ashbourne z ulicy Belle Vue
Wracamy  tą samą drogą przez Church St, ale uwaga - skręcamy w prawo na Station Rd., a następnie w lewo przed budynkiem Station Hotel, a nazwa wzięła się stąd, że kiedyś na przeciwko niego była stacja kolejowa. Teraz trasa, którą biegły tory została wykorzystana jako szlak pieszy i rowerowy Tissington Trail. Zaczyna się w Ashbourne 600 metrowym tunelem i biegnie 21 kilometrów do Parsley Hay, przez jedną z najładniejszych wiosek w Anglii - Tissington. Wróciliśmy do naszego parkingu po prawej stronie. Wycieczkę warto kontynuować jadąc do Dovedale ze słynnymi Stepping Stones, jaskiniami i ciekawymi formacjami skalnymi (parking w miejscowości Thorpe), obok jest bardzo klimatyczna wioska Ilam z pałacem i trasą spacerową wzdłuż rzeki i wspomniane już Tissington. 

Station Hotel

Jeszcze ostrzeżenie na koniec - nie jedźcie do Ashbourne w środę popielcową i poprzedzający ją wtorek! Chyba, że chcecie zobaczyć dziurę zabitą dechami i zostać zmieszani z błotem...Wcale nie przesadzam. Wszystkie okna i drzwi w centrum miasta są obite deskami, żeby wejść do sklepu trzeba się dobrze pod nimi schylić, a od 14 do 22 godziny już są całkiem pozamykane. Na ulicy tłoczy się kilku tysięczny tłum w większości w kaloszach i w mniejszości z piwem w ręce. 


O co chodzi? O coroczne rozgrywki w piłkę, pomiędzy mieszkańcami z dolnej i górnej części miasta. Royal Shrovetide Football sięga tradycją średniowiecza, a podobno zamiast piłki używano wtedy ściętej głowy skazańca. Dziś zawody odbywają się tylko w Ashbourne. Zaczyna się od tego, że znana osobistość rzuca specjalną piłkę wypełnioną korkiem, pomalowaną ręcznie za każdym razem inaczej. Od tego momentu tłum ogarnia szaleństwo. Bramki oddalone są od siebie o 3 mile i stanowią je pozostałości dawnego młynu. 

Bramka w grze Royal Shrovetide Football

Żeby było jeszcze trudniej to zdobywa się gola poprzez trzykrotne uderzenie w kamień, stojąc w rzece, na szczęście dosyć płytkiej, choć po wiosennych deszczach różnie z tym bywa. Do obu bramek poprowadzony jest oznakowany szlak z Ashbourne - Royal Shrovetide Challenge Walk, wiedzie malowniczymi polami, często błotnistymi. Jedynymi z bardzo niewielu zasad w grze jest zakaz zabójstwa i przewożenia piłki jakimś pojazdem. Nie wolno też kogoś pobić, ale tylko bez przyczyny, gorzej jak znajdzie się powód... Nazwa Shrovetide wzięła się od Shrove Tuesday - wtorek przed środą popielcową  jest traktowany jak u nas Tłusty Czwartek, tylko oni zamiast pączków jedzą naleśniki. Też mi rozpusta.. phi 



Widok na Peak District ze ścieżki, która biegnie z ul. Belle Vue w kierunku zachodnim
 

3 komentarze:

  1. He, z tych naleśników się uśmiałem...phi :) Ciekawe dla mnie jest to, że opisujesz nie tylko to, co widzisz, ale i to, co czujesz, słyszysz. Używając w opisie nie tylko jednego zmysłu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się, zwłaszcza otoczenie tych starych kościołów, kamienne nagrobki; a także uładzone krajobrazy, łąki ograniczone żywopłotami; wydaje mi się, że jest sporo terenów do wędrówek, o ile ma się tylko wolny czas; pozdrowienia ślę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mario w takim razie angielskie wioski spodobaja Ci sie jeszcze bardziej. Jest duzo szlakow dlugodystansowych w okolicy i tez sporo takich sciezek spacerowych wyznaczonych przez pastwiska, wiec nic tylko chodzic i czekac na ladna pogode :)
    Dominik dobrze zauwazyles, odbieram swiat wszystkimi zmyslami :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...