Kontynuując przycerkiewne opowieści, zaplanowaliśmy wyjazd przekraczający granice - Bieszczad z Beskidem Niskim, Karpat Wschodnich z Zachodnimi, Polski ze Słowacją i wododziału karpackiego (zlewiska Bałtyku i Morza Czarnego). Czy zauważyliśmy namacalnie jakąkolwiek z tych granic? Nie, bo granica jest sztucznym wytworem umysłu.
Region ten obfituje w cerkwie, z których wiele nadal jest użytkowana w obrządku prawosławnym lub greckokatolickim. Żeby dowiedzieć się dlaczego, musimy cofnąć się w powojenne zawieruchy ...
Dolina Osławy wyróżnia się od reszty Bieszczad tym, że zamieszkiwali ją nie Bojkowie, a Łemkowie. Jako że byli mieszkańcami dawnych wsi królewskich, wywyższali się nad Bojków - poddanymi szlachty. W powojennych tragediach udało się znacznej liczbie uniknąć przesiedleń dzięki temu, że było wśród nich wielu specjalistów, niezbędnych do prowadzenia dalszej gospodarki na tym terenie. Chętniej też wracali do wsi, które nie całkiem się wyludniły. Pozostawał jednak problem z kultem religijnym, gdyż ZSRR nie akceptowało grekokatolicyzmu. Dlatego niektórzy Łemkowie przechodzili na prawosławie, uchraniając cerkwie przed zniszczeniem. I tak zostało do dzisiaj, nieliczni potomkowie rdzennych mieszkańców kontynuują tradycje.
|
Pogórze Dynowskie |
Droga początkowo prowadzi nas przez Pogórze Dynowskie zatopione w puszystej kołderce z chmur.
|
Jarmark w Sanoku |
W Sanoku robimy nieplanowany przystanek, widząc rozpoczynający się Jarmark. Przechadzamy między straganami z rękodziełem i specjałami lokalnej kuchni. Sanok to piękne miasto z historią, które kiedyś opisze przy okazji zwiedzania skansenu.
|
Jarmark w Sanoku |
W sanockiej cerkwi właśnie rozpoczyna się nabożeństwo. Garstka ludzi odmawia modlitwę w obcym dla nas języku, a woń kadźidła przenosi nas na chwilę w nie tak odległe czasy, gdy unickie świątynie pękały w szwach od wiernych.
|
Nabożeństwo w cerkwi w Sanoku |
Jadąc dalej na południe mijamy ciągnące się wzdłuż drogi zabudowania wiosek. Ten dość nieciekawy widokowo odcinek urozmaicają przydrożne kapliczki, kościoły i cerkwie.
|
Prusiek - nieużytkowany kościół |
Na rozstaju dróg ... stoi mogiła. Na styku trzech miejscowości - Niebieszczan, Porażu i Mokrego, istniało kiedyś miejsce zwane Granicami. Z tablicy informacyjnej wyczytujemy, że znajdowały się w niej aż trzy karczmy, a w czasie ostatniej wojny przebiegał tędy ważny szlak przerzutowy na Węgry. W Morochowie niestety nie udaje nam się wejść do środka cerkwi, gdzie zachował się oryginalny, kompletny ikonostas.
|
Cerkiew prawosławna w Morochowie |
Jadąc w górę rzeki Osławy, napotykamy odświętnie ubrane gospodynie czekające z wieńcem Dożynkowym.
|
Wieniec dożynkowy |
W Mokrem przystajemy na odpoczynek w miejscu wyznaczonym na grilla nad brzegiem rzeki. Po obiedzie na świeżym powietrzu, ochładzam nogi w Osławie, a małe rybki z ciekawością szczypią mnie w stopy.
|
Fishspa w Osławie |
Otwierają się przed nami coraz to lepsze widoki na wzgórza z łąkami przeplatanymi lasem. Zbaczamy na chwile z trasy do ruin cerkwi w Płonnej. Na murach rozwieszona jest imitacja ikonostasu, a wokół ustawione zdjęcia dawnych mieszkańców. Wioska rozwinęła się w czasach fali osiedleń Wołochów, którzy przybyli do Polski z Bałkanów. Niestety po wojnie z ponad tysięcznej miejscowości, została tu tylko niewielka osada.
|
Płonna |
Skręciliśmy za drogowskazem do cmentarza, ale na rozwidleniu dróg pojechaliśmy błędnie w górę i całe szczęście, bo trafiliśmy na doskonały punkt widokowy!
Wróciliśmy do właściwej drogi na cmentarz zostawiając samochód przy jedynym gospodarstwie.
|
Cmentarz i cerkwisko w Kamiennem |
Po niewielkim wężyku serpentyn wjechaliśmy do odbudowanej
cerkwi w Kulasznem. Kiedyś istniało tu coś w rodzaju uzdrowiska, ale nie
zyskało większej popularności.
|
Kulaszne |
|
Szczawne |
W kolejnych miejscowościach podziwiamy kunszt drewnianych budowli.
|
Rzepedź |
Cerkiew w Turzańsku szczyci się najwyższą drewnianą
dzwonnicą w polskich Karpatach.
|
Turzańsk |
Do Komańczy jedzie się przez nieistniejącą wieś Jawornik, po
której został tylko cmentarz z tzw. pochówkami wampirycznymi. Oznaczało to m.in., że ciała miały odciętą głowę, ułożoną w nogach oraz wbity w serce kołek osikowy. Miało to zapobiec wstaniu z grobu upioru i straszenia żyjących.
|
Klasztor Nazaretanek w Komańczy |
Odwiedzamy klasztor sióstr Nazaretanek, gdzie
internowany był prymas Polski Stefan Wyszyński. Asfaltową dróżką pod górę,
przez las, pielgrzymuje sznur ludzi. Ukazuje nam się piękny budynek przypominający
bardziej zabudowę uzdrowiskową niż klasztor i faktycznie pierwotnie był to
pensjonat.
|
Biurko Kardynała Wyszyńskiego |
Wysłuchujemy krótkiej historii o Kardynale i zwiedzamy skromne wnętrze przepełnione duchem tego wielkiego Polaka.
W otaczającym lesie Kardynał lubił się przechadzać szczególnie do kapliczki Matki Boskiej. W czasie wojny, AK-owiec skazany na śmierć zdołał uciec, a jego ślady na śniegu kończyły się pod ową kapliczką. Pościg z psami gończymi na nic się zdał i ocaleniec uniknął śmierci dzięki cudownej figurce.
|
Komańcza |
|
Komańcza |
W Komańczy odwiedzamy jeszcze dwie cerkwie i ostatnią tego dnia, a także ostatnią przed granicą słowacką - cerkiew w Radoszycach.
|
Radoszyce |
|
Radoszyce |
Noclegu postanawiamy sobie poszukać, gdzieś nad wodą, więc wybór pada na Smolnik. Polna droga zawiodła nas nad rzekę, przy skalnej skarpie. Wydawało się idealnie - księżyc w pełni, szum strumienia, dopóki nie przyszedł młody byk z dzwoneczkiem. Myśleliśmy, że napije się wody i pójdzie i tak też się stało, ale w nocy zbudziło nas jeszcze więcej dzwoneczków. Całe stadko chodziło dookoła i wcale im się spać nie chciało w przeciwieństwie do nas, bo jutro czeka na nas Słowacja.