Najtrudniej jest napisać o miejscach, w które często się wraca, bo za każdym razem odbiera się je inaczej. Teraz, gdy jestem w Ashbourne po raz enty, już nie wydaję okrzyków zachwytu na każdym kroku, tak jak to było na początku. Teraz patrzę na nie z perspektywy mieszkańca, jeśli można się tak nazwać po 4 miesiącach. Po tym czasie mogę zdecydowanie stwierdzić, że to miasteczko idealne.
Zimowy widok z okna w Ashbourne |
Church Street |
Wyobraźcie sobie najpopularniejszy park narodowy w Europie, a na jego brzegu, w zielonej dolinie, między jeszcze bardziej zielonymi wzgórzami leży miasteczko, które niewiele zmieniło się z wyglądu od XVIII wieku. To właśnie Ashbourne jest nazywane bramą do Peak District, a konkretniej do Dovedale - jednego z rezerwatów. Kiedyś było ważnym ośrodkiem handlowym, bo stykało się w nim, aż sześć dróg. Tradycja cotygodniowych targów z lokalnymi produktami pozostała do dziś.
Centrum Ashbourne |
Church Street |
Oprócz rynku, największą atrakcją jest Church Street, uważana za najładniejszą w całym Derbyshire. To prawda, idąc wzdłuż niej nie wiadomo, na którą kamienicę zwrócić uwagę, bo każda jest inna i wyjątkowa. Jak nazwa wskazuje, ulica prowadzi do kościoła, którego strzelistą wieżę, wysoką na 65 metrów widać z daleka.
Kościół St. Oswald w Ashbourne |
Kościół w Ashbourne |
Cmentarz w Ashbourne w kwietniu |
Widok na Mappleton Road, Ashbourne |
Angielska pogoda - widok ze wzgórza na końcu Ashbourne |
Ogród w pełni |
Fot. Justyna G. - kolacja w ogrodzie |
For. Karol M. - ogród latem |
Dokładniej o atrakcjach Ashbourne będzie w kolejnej notce. W niedziele słyszę nieraz polaków, którzy pewnie przyjeżdżają tu zwiedzać, więc może akurat im się przyda trochę informacji w języku polskim.
I Ty też wyjechałaś ... piszesz posty wspomnieniowe ... musiałam sobie mapę wyświetlić, w którym regionie Anglii jesteś; mój syn zamieszkał w okolicach Bristolu; u nas jeszcze leżał śnieg, a on już opowiadał mi o łąkach pełnych kwitnących żonkili czy przebiśniegów; podobają mi się bardzo te rozległe przestrzenie, marzą mi się wrzosowiska, klify ... nie mamy zbytnio czasu, żeby pojechać do syna, może na jesień? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper wpis!:)
OdpowiedzUsuńMario wyjechalam tylko na zime, niedlugo wracam odkrywac znowu Polske :) A wiosna tutaj juz na calego, kasztany lada chwila zakwitna, rzepaki juz tworza zolte lany. Super ze masz okazje odwiedzic syna i zobaczyc cos dla odmiany.
OdpowiedzUsuńPerfekcyjna kuro - ciesze sie :)