tło

poniedziałek, 14 października 2019

Lizbona

Siedzę w cieniu drzew, delektując się każdym łykiem znakomitej kawy. W Portugalii nawet najgorzej wyglądająca kawiarnia z plastikowymi krzesłami serwuje dobrą kawę. Obserwuję ludzi, nie śpieszą się, podchodzą do barierki zapatrzeni w czerwone dachy nieregularnie rozrzucone trochę jak klocki, którymi dziecko przestało się bawić. Mężczyźni cierpliwie robią zdjęcia swoim partnerkom. Pierwsza poza z wydłużoną nogą z przodu, kontrola jakości na telefonie, widzę grymas na ich twarzach i drugie podejście tym razem z większą ilością instrukcji dla fotografa bez wyboru. 

Poranne słońce zaczyna mnie oślepiać, mrużę oczy i wracam wspomnieniami do momentu, gdy zrodził się pomysł przyjazdu tutaj. Lizbona majaczyła, gdzieś w moich marzeniach, gdy po raz pierwszy sięgnęłam po "Cień Wiatru" Zafona. U niego przybrała tajemniczą postać we mgle, ale wiedziałam, że ma też wakacyjną twarz, choć nostalgia jest wpisana w jej krajobraz. Pastelowe tynki odpadają z kamienic jak mozaika, odsłaniając szarą warstwę smutku skrywanego pod kolorową maską. Lizbono chyba mamy coś wspólnego.


Kawa w małej filiżance kończy się, ale moja przygoda tutaj dopiero się zaczyna. Wstaję zanim głośna grupa turystów z Chin zaleje zaciszny placyk. Idą  jak armia z aparatami wyciągniętymi przed siebie na kijku zamiast broni. Muszę uważać żeby mnie nie stratowali, bo swoimi cyfrowymi oczami widzą tylko to, co pokażą na social media. Właśnie między innymi dlatego zaczęłam się mocno zastanawiać nad sensem i formą  mojego zwiedzania. Jak nie popaść w schemat odhaczania atrakcji i czy to coś złego wjechać na wieżę Eiffla tylko dlatego, że jest to masowa turystyka? Czy warto ominąć ten widok dla idei świadomego podróżowania? Wciąż szukam złotego środka i odpowiedzi na to pytanie, których być może nie ma. Wiem na pewno, że chcę doświadczyć czegoś innego niż do tej pory, chcę zatrzymać się  na dłużej i wczuć się w klimat obcej kultury i specyfiki miejsca. Chcę wsiąknąć, chcę mieć czas na obserwację nie patrząc do przewodnika.

Z tych przemyśleń zrodził się dwa miesiące wcześniej pomysł wzięcia udziału w wolontariacie. Miałam już za sobą pozytywne doświadczenia w tym temacie w Polsce, więc zarejestrowałam się na międzynarodowej stronie Workaway. Z pełnym entuzjazmem przeglądałam oferty, które przedstawiały się niezwykle kusząco. Włochy, Kanary, Francja, basen, bajkowe krajobrazy – wybierać nie umierać. Zaczęłam wysyłać aplikacje, każda personalizowana i po wnikliwym przestudiowaniu oferty. Jakie było moje rozczarowanie, gdy moja skrzynka mailowa milczała lub odbierała wiadomości typu: już kogoś mamy, w tej chwili nie przyjmujemy. Czułam, że nie mogę dłużej czekać z wyjazdem gdziekolwiek i postanowiłam kupić bilety do Lizbony z postanowieniem, że zwiedzę ją niestandardowo, cokolwiek by to miało znaczyć. Namówiłam Mateusza, spodobał mu się pomysł, co dodało mi otuchy.

I w ten sposób spacerujemy sobie teraz brukowanymi uliczkami z ciekawością wypatrując, gdzie nas zaprowadzą. Oddajemy się w ręce Lizbony, to ona nas poprowadzi. Raz przyciąga nas muzyką nad brzegiem rzeki, raz zapachem dobrego jedzenia. Trasa wyznacza się sama, w górę i w górę w coraz to piękniejsze punkty widokowe. Odpuszczamy i chyba właśnie to sprawia, że jesteśmy spokojni, bez oczekiwań, zauważamy więcej szczegółów, które pewnie pominęlibyśmy goniąc od jednej atrakcji do drugiej. I tak większość z nich zobaczymy: „O to nie jest przypadkiem ta słynna/słynny…”, itp. Pozwalamy się zaskoczyć. Jak się miało niedługo okazać, życie też szykowało dla mnie jeszcze większą niespodziankę.


Późnym wieczorem wracamy do hostelu Lisbon Calling, ale zamiast iść spać dołączamy do multikulturowego towarzystwa w kuchni. Przy dużym stole próbujemy znaleźć wspólne tematy z osobami z Niemiec, Serbii, Anglii, Boliwii, świat wydaje się nie mieć granic. Każdy poleca miejsca, w których był, a apetyt na podróże rośnie w miarę rozmowy. Różne style życia otwierają oczy na różne możliwości: „Trzy miesiące na Sri Lance i praca zdalna na komputerze, czemu nie?”



Z jedną osobą dogaduję się szczególnie dobrze, aż temat schodzi na ogród i dowiaduję się, że to jedna jej pasji, zupełnie tak jak moja. Mało nie spadam z krzesła, gdy zaprasza mnie do pomocy na swojej portugalskiej farmie i pokazuje swój profil na tej samej stronie gdzie szukałam wolontariatu! Nie mogę uwierzyć w ten zbieg okoliczności. Tyle czasu spędziłam na poszukiwaniach wolontariatu, a tu nagle znajduje się sam? Ta oferta na workaway jest dokładnie tym czego pragnęłam: siedlisko off-grid, ekologiczny ogród, wegetariańskie jedzenie, do tego mnóstwo pozytywnych opinii. Jest tylko jeden problem: nazajutrz mam lot do Polski... Podczas tej podróży starałam się nie myśleć za wiele, zdając się na intuicję, ale teraz moja głowa zaczęła pracować na wysokich obrotach. W końcu nie codziennie podejmuje się decyzję o tym czy wrócić z wakacji, czy może przedłużyć je sobie o trzy tygodnie…


3 komentarze:

  1. Aaaaaa... jak Cie dawno nie było... z utęsknieniem czekałem na kolejny fenomenalny wpis ze wschodniej Polski drażniący me zmysły 😉
    Osobiście uważam, że Polska jest na tyle wielka, że jednego życia braknie na poznanie jej całej dlatego nie ciągnie mnie za granicę... ale z radości iż znów mogę czytać Twój wpis wybaczę Ci Lizbonę 😉😂
    Oczywiście pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej.
    P.S. A jeśli dotrzesz na Nową Zelandię to chce relację z miejsc gdzie kręcono Władcę Pierścieni 😍 Bo jak nie to będzie kara 🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi miło, że jeszcze nie zapomniałeś o moim blogu :) W ostatnim roku wiele się działo także podróżniczo, więc będą się pojawiać wpisy nie tylko z Polski, choć NZ jeszcze nie mam w planach ;) Zgadzam się z tym, że Polska jest niezwykle atrakcyjna i miałam przyjemność poznać wiele jej zakamarków, dlatego poszerzam krąg wyjazdów do bardziej odległych miejsc. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lizbona i Ty - dwie dusze pełne marzeń, pasji, cichych tęsknot. Podałyście sobie dłonie, ale nie zabrałyście wolności, przestrzeni, niewiadomej, pięknych tajemnic. Przyjemnie Was się odkrywa! Pozdrawiam! Asia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...