Podczas naszych wycieczek, często odwiedzamy wysiedlone wsie. Szukamy wtedy śladów domostw zaznaczonych drzewami owocowymi, czasem natkniemy się na dziurę w ziemi, która była studnią lub w najlepszym wypadku trafimy na ruiny czy podmurówki. Trudno jest jednak wyobrazić sobie jak wyglądała taka wioska. Dlatego wybraliśmy się do skansenu w Sanoku.
Nie jest to miejsce, gdzie przychodzi się, oglądnie, powie "Aha" i wyjdzie. Tutaj można stracić poczucie czasu przechadzając się po zaułkach niby wsi. Drogi obsadzone są wierzbami, rowy kaczeńcami, przy skrzyżowaniu czuwa kapliczka, a przy domu rośnie prawdziwy ogródek kwietny i warzywny. Wszystko wygląda tak autentycznie, że można mieć wrażenia przeniesienia w czasie.
Nie bez znaczenia jest też lokalizacja muzeum - z jednej strony dolina Sanu, a z drugiej Góry Sanocko -Turczańskie. Dzięki tej zróżnicowanej rzeźbie terenu, chaty poszczególnych grup etnograficznych są posadowione adekwatnie w nizinie lub na wzniesieniu. A tych grup jest, aż cztery - Łemkowie, Bojkowie, Pogórzanie i Dolinianie - wszyscy oni mieszkali na Podkarpaciu, a gdyby dodać do tego Żydów to już w ogóle mamy mieszankę kulturową.
Cerkiew z Rosolina |
Planując tutaj zwiedzanie, musimy zarezerwować sobie co najmniej 2 godziny, ale żeby się nie spieszyć to lepiej 3. W końcu to największy skansen w Polsce, a może nawet w Europie. Dodatkową zaletą jest też to, że znaczna część obiektów jest wyposażona i można sobie pozaglądać do środka.
Najnowszą atrakcją skansenu jest Galicyjski Rynek. Dwadzieścia sześć drewnianych domów otacza wybrukowany kocimi łbami plac, gdzie pośrodku stoi studnia. Wszystko jest zachowane w stylu, nie ma tu miejsca na kicz, czy komercje. A gdyby ktoś miał ochotę zobaczyć taki rynek poza skansenem to polecam Pruchnik z podcieniową zabudową. O tym też kiedyś napiszę.
Dwór |
Ul w kształcie patrona pszczelarzy - św. Ambrożego |
Jeśli miałabym wymienić największe atrakcje Podkarpacia to skansen w Sanoku byłby zdecydowanie w pierwszej trójce.
Zapomnieliśmy się w tej niby wiosce całkowicie i zastał nas zmierzch. Wróciliśmy do domu z trzydniowej wyprawy, która przybliżyła nam burzliwe losy południowo wschodniego pogranicza Polski. Odwiedziliśmy trzy miejsca, gdzie przed wojną istniały duże wsie - Krywe, Tworylne i Hulskie, by na koniec zobaczyć w sanockim skansenie jak wyglądało ich codzienne życie pośród gór i dolin Podkarpacia.
Zawsze z przyjemnością czytam o tym skansenie. I zawsze myślę, że już w następnym roku go odwiedzę. I tak już od wielu lat, ale w końcu tam zawitam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Fajna wycieczka i pogoda się udała :) Byłam kilka lat temu w tym skansenie, jeszcze nie było wtedy galicyjskiego rynku. Bardzo bym chciała go zobaczyć, więc zapewne niedługo znów tam wrócę :)
OdpowiedzUsuńFajnie tam... może kiedyś...
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że Was zmobilizowałam do zaplanowania sobie wycieczki do Sanoka :)
OdpowiedzUsuńbylam i bardzo mi sie podobalo, ma swoj urok :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie rewelacyjny! Lubie skanseny, wyobraznia mi wtedy pracuje na wysokich obrotach :)
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce - warte odwiedzenia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcającą opisane miejsce, zdjęcia również dodają uroku, by miejsce to odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim wiele dobrego, u Ciebie wygląda pięknie! może w końcu uda się tam dotrzeć?
OdpowiedzUsuńMój ulubiony skansen; a wiesz, Doroto, że wśród tych chat miałam swój życiowy epizod aktorski? statystowałam podczas kręcenia filmu Pałac, jako pokojówka:-) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCoś takiego! To musiało być miłe doswiadczenie :)
UsuńNajbliższa jest mi Łemkowszczyzna i chyba dlatego w skansenie tym najbardziej podziwiałem starą cerkiew z Ropek. Oczywiście Miasteczko Galicyjskie to świetny pomysł. Samo położenie skansenu nad Sanem jest bajeczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najbliższa jest mi Łemkowszczyzna i chyba dlatego w skansenie tym najbardziej podziwiałem starą cerkiew z Ropek. Oczywiście Miasteczko Galicyjskie to świetny pomysł. Samo położenie skansenu nad Sanem jest bajeczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Skansen w Sanoku rzeczywiście jest piękny i wyjątkowy. Wie o tym zbyt wielu ludzi, więc w weekendy można natknąć się na tłumy. Jedna uwaga - zwiedzanie wnętrz chałup jest możliwe wyłącznie z przewodnikiem, a taka przyjemność kosztuje dodatkowo 50 zł (oczywiście, jeżeli zbierze się grupę 20 osobową, to już nie jest tak drogo)
OdpowiedzUsuńDzięki za praktyczną wskazówkę. Myślę, że warto wziąść przewodnika dla poznania tracycji i historii regionu. Można przy wejsciu poczekać aż zbierze się więcej indywidualnych turystów i złożyć się, żeby wyszło taniej. Pozdrawiam
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń