tło

wtorek, 18 października 2016

Lublin



Spotkałam się z reakcjami zdziwienia w chwili, gdy mówiłam, że jadę zwiedzać Lublin - „A co tam jest do zwiedzania?”. Niemożliwe, żeby był aż tak nieciekawy, w końcu to stare miasto. Musiałam to sprawdzić osobiście, ale zaplanowałam tam tylko jeden dzień z czego 5 godzin upłynęło mi na podróży w obie strony. Jak się zapewne domyślacie, było to zdecydowanie za mało, nie wiem czy dwa dni by wystarczyły.

Wysiadłam w tłocznym centrum, po lewej jakieś głośne remonty, po prawej korek na ulicy, więc czym prędzej przeniosłam się w czasie o jakieś 100 lat, albo i więcej. Co za ulga znaleźć się w ciszy szumu drzew, pomiędzy chatami krytymi strzechą. Znacie ten specyficzny zapach starego drewna, czy impregnatu do drewna? To właśnie znak, że jestem we właściwym miejscu, czyli w skansenie wsi lubelskiej.
Nie spodziewałam się, że skansen jest tak duży. Przepadłam w nim na ponad trzy godziny, a to oznaczało, że plan dnia mogę wyrzucić do kosza i oddać się spontaniczności.

Kilka sektorów przedstawia zabudowę wiejską z poszczególnych regionów Lubelszczyzny. Przy każdym są tablice z opisem lokalnych specjałów kulinarnych. Chatkom dodają uroku prawdziwie wiejskie ogródki pełne kolorowych kwiatów. 



Koń zagląda ciekawsko zza ogrodzenia, piaszczystą dróżką przechadzają się dumnie gęsi, a kozy obojętnie się pasą. Na chwilę zapominam, że to tylko muzeum i wsiąkam w klimat sprzed lat, dobrze, że właśnie pojawił się ochroniarz, którego obecność przypomniała mi, gdzie właściwie jestem.
 

Sektor dworski pyszni się okazałymi dworami, z misternie utkanymi zdobieniami z drewna. Najbardziej uderza mnie przy nich zapach róż, wytworny jak kiedyś damy. Od rabaty różanej jest mnie w stanie odciągnąć tylko ogródek ziołowy. To właśnie przy nim robię sobie przerwę na kanapkę. Patrząc na aromatyczne rośliny jedynie cząber wzbudza mą zazdrość, bo właśnie jego brakuje w moim ogrodzie, a resztę mam prawie jak we dworze …

Nad stawem leży łódka, jak meduza wyrzucona na brzeg. Czeka, aż ktoś się zlituje i zepchnie na wodę, gdzie odzyska wolność. Gdyby tak były obok wiosła...




Skoro już przyjechałam do miasta, to może czas najwyższy powrócić pomału do miejskiego szyku. Wchodzę więc na rynek z kocich łbów, zaglądam na pocztę – o nie ma kolejki, pukam do szewca, ale chyba ma przerwę obiadową, sklep zastawiony jest puszeczkami, pudełeczkami, buteleczkami, aż po sufit, jednak nic mi one nie mówią.



Na koniec zerkam do gabinetu dentystycznego z ciarkami na skórze. W cenniku usług widnieje m.in. wypełnienie z betonu – robię krok w tył i żeby się otrząsnąć wędruję pod wiatrak, ostatni punkt zwiedzania i niejako wizytówka tego muzeum.

Wracam do centrum Lublina przespacerować się między zabytkowymi kamieniczkami.




Klimat prawie jak w Krakowie. Gwar rozmów z licznych knajpek odbija się od oryginalnie zdobionych elewacji. 


Ciekawskie oko wychwyci niebanalne detale, wiekowy szyld, czy intrygujące graffiti. 



Najlepszym punktem widokowym jest Wieża Trynitarska, najwyższy zabytek Lublina mający 64 metry. 
 
Taras udostępniony turystom jest na wysokości 40 metrów i prowadzą do niego wąskie schodki. Wewnątrz wieży znajduje się Archidiecezjalne Muzeum Sztuki Religijnej, gdzie obejrzeć można ekspozycję rzeźby sakralnej. 

Panuje tu specyficzny klimat; w półmroku wątłe światło żarówek oświetla konstrukcje z grubych beli z pomiędzy których obserwują mnie wyłupiaste oczy z drewna, a na linie huśta się bezręki aniołek zastygły w bezruchu setki lat temu. 



Czas płynie nieubłaganie, a chciałoby się jeszcze pozaglądać do wnętrz kościołów, odwiedzić któreś z muzeów, posiedzieć pod parasolkami na Starym Mieście, nie wspominając już nawet o Ogrodzie Botanicznym. Brzmi jak plan na kolejną wycieczkę.

15 komentarzy:

  1. O Muzeum Wsi nie wiedziałam... Ładnie pokazałaś klimatyczną lubelską starówkę. Do Lublina? Na pewno warto!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Lublin mi się marzy już od dawna, ale jakoś nie mogę wybrać się w tamtym kierunku :) Skansen odwiedzę na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Lublinie byłam tylko raz. I nawet bez aparatu fotograficznego, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić, co tam może być do oglądania. Jaki to wielki błąd przekonałam się bardzo szybko.
    Ta relacja zachęciła mnie do powtórnej wizyty. Ale raczej wiosną lub latem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam w Lublinie wieki temu, w czasach licealnych, na jakimś obozie sportowym; mieszkaliśmy tuż obok obozu w Majdanku, ale Twoje zdjęcia starego miasta przywróciły mi pamięć, a zwłaszcza to okrągłe przejście pod wieżą; bardzo ładny skansen, inny niż w Sanoku, a na półce sklepowej odnalazłam blaszane pudełko dr Oetkera, z ptakiem na gałęzi, mam identyczne po babci Gizeli:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... tam to mnie jeszcze nie widzieli... A jest i skansen czyli "wynalazek", który od jakiegoś czasu darzę wielkim uczuciem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z przyjemnością przespacerowałem się po tym skansenie. Kiedys go opuściłem, bo myślałem, że za dwa , trzy dni znów będę w Lublinie i tak minęło już ze lat dwadzieścia.
    Ładny wpis, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lublin to piękne miasto i sympatyczni mieszkańcy. Zawsze jak jestem w okolicach to wpadam choćby na moment, tyle że nie zawsze jest czas na zwiedzanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziekuje za tak piekne przedstawienie tego nieco egzotycznego dla mnie miasta. Wybieralam sie do Lublina w marcu tego roku, mialam nawet zarezerwowany hotel w sasiedztwie skansenu, niestety musialam zrezygnowac z tego wyjazdu wtedy :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Byłem w Lublinie, ale tak naprawdę go nie znam. Wiem tylko że to wielce ciekawe miasto. Moja siostra zaprasza mnie tam, znajdę więc chwilę żeby nadrobić zaległości. Przyznam że miasto jest mniej znane, ale jak cały wschód, z pewnością niepowtarzalne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dorotka wiedziałam, że zwiedzanie Lublina Twoimi oczami odsłoni słoneczną magię ukrytych fantazyjnych miejsc, zakamarków, zapachów i kolorów, uroczo rozbudzoną Twoimi słowami. Szczególnie spodobało mi się zdjęcie płotu z figlarnie rozglądającym się kwiatkiem - sama rozkoszna słodycz :)Pozdrawiam ciepło! Asia

    OdpowiedzUsuń
  11. Jako Lublinianka polecam z całego serca odejść od ścisłego centrum :) Oczywiście jest tam wiele ciekawych i wartych zobaczenia rzeczy, ale ja proponuję zwiedzić zabytki, które skłonią do refleksji... Muzeum na Majdanku (ok 2 godziny zwiedzania), ulica Lubartowska, a stamtąd stary cmentarz żydowski, później z wzgórza Czwartek mamy panoramę Starego Miasta; polecam także spacer mniej znanymi uliczkami: Żmigród, Dolna Panny Marii, Ogródkoowa, Lubomelska, Niecała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dwa lata stykałem się z Lublinem dość często i zawsze mi się podobał. Wiele pięknych, ciekawych miejsc, wyjątkowa aura i może to naiwne, ale lublinianki wydawały mi się bardziej "słowiańskie" od innych pań :) Uliczki w Centrum niezwykłe. I piękny ogród botaniczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że nie tylko na mnie zrobił dobre wrażenie. Ach, szkoda, że do tego ogrodu nie dotarłam. Ciekawe spostrzeżenie z tą słowiańskością, może coś w tym jest. Pozdrawiam

      Usuń
  13. Piękne zdjęcia i super artykuł. Jak ktoś się wybiera do Lublina na zwiedzanie to polecam http://www.victorialublin.pl/ a wieczorem oczywiście spacery.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...