Jedziemy na Majorke! Ależ to brzmi egzotycznie. Miał być krótki wiosenny wypad, a że promocyjne bilety trafiły się do Palmy, to decyzja padła na śródziemnomorską wyspę. Karol z Jusią wszystko sprawnie zorganizowali. Przewodnik leżał już miesiąc wcześniej w centralnym miejscu mieszkania, żeby przypominać nam, że z deszczowej angielskiej zimy niedługo trafimy na ciepłe południe. Pakujemy letnie sukienki, sandałki - na szczęście Karol nas uświadamia, że 19 stopni to wcale nie tak ciepło i prawie przed wyjściem z domu chowamy do plecaka dodatkowy sweterek. Lot mamy wieczorem, więc tego samego dnia jeszcze idę do pracy. Silny wiatr i deszcz mi nie straszny, gdy pomyślę, że za chwilę będę na Balearach. Jednak nie jest mi łatwo przestawić się od razu na tryb wakacyjny, choć jakoś inni nie mają z tym problemu, patrząc na roześmianą grupkę osób na lotnisku w hawajskich naszyjnikach z kwiatów i szortach...
Hotel Ponent Mar w Palma Nova |
W samolocie rozkręca się impreza, widocznie celem większości pasażerów jest Magaluf - największa dyskoteka w Europie. O drzemce można zapomnieć wśród pijanych okrzyków. Gdy wysiadamy, samolot wygląda jak pobojowisko pełne śmieci. Lotnisko w Palmie jest bardzo duże, idziemy i idziemy, jeszcze formalności z wypożyczeniem auta i w końcu jedziemy do hotelu. Hotel jest duży i ma skomplikowany układ korytarzy... przynajmniej dla mnie. Gubię się w nich jak w jakimś koszmarze sennym, szukam właściwej drogi idąc wprost w ciemny korytarz, bo światło zapala się dopiero na mój widok. Na pustych schodach słychać tylko echo moich kroków, a klaustrofobiczna winda podejrzanie trzeszczy.
Muszę się zresetować, muszę poczuć, że tu jestem. Wpadamy na pomysł z Aną, żeby przebiec się deptakiem wzdłuż plaży, mimo, że jest już po 22. Wdycham zachłannie morskie powietrze. Morze lekko kołysze się we śnie, nawet palmy nie szeleszczą, żeby go nie zbudzić. Ana zostawia mnie w tyle samą ze swoim szybkim biciem serca, bardziej z radości niż zmęczenia. Tego mi trzeba było.
Hotel Ponent Mar w Palma Nova |
Po krótkiej nocy wstajemy wcześnie, żeby popływać na krytym basenie, niestety okazał się mały, a woda wcale nie była taka ciepła jak miała być. Za to śniadanie poprawia mi humor, jest taki wybór dla wegetarian, że trudno się zdecydować, a wszystko pyszniutkie. Omawiamy przy stole dzisiejszą trasę i ruszamy odkrywać Majorkę!
Jedziemy wzdłuż północno zachodniego wybrzeża w coraz wyższe partie gór, drogą z nimożliwą ilością zakrętów. Przystajemy na punktach widokowych, żeby podziwiać morze z wysokości, spomiędzy surowych skał.
Im wyżej tym więcej ubrań na siebie ubieramy. Szare skały, wyschnięte, a może spalone lasy, do tego chmury coraz niżej opadały na ten mroczny i nieprzystępny krajobraz.
Valdemossa |
Docieramy wreszcie do niewielkiej miejscowości Valldemossa. Tutaj pogoda jest dla nas łaskawsza i słońce ociepla budynki z żółtego kamienia czyniąc je bardziej sympatycznymi. Główna uliczka pęka w szwach od kafejek i restauracji, ale ja nie mam ochoty siedzieć i idę na spacer, by potem dołączyć do reszty.
Valldemossa |
Valldemossa |
Valldemossa |
Wioskę otaczają liczne gaje oliwne z drzewami sięgającymi nawet 1000 lat! George napisała, że przechodząc koło nich o zmierzchu, musiała sobie powtarzać, że to tylko drzewa... Dokładnie tak. Mają niewyobrażalne kształty, których nie można do niczego porównać. Pozawijane, zgrubiałe, każde jest wyjątkowe, a ich wyobraźnia nie zna granic.
Soller |
Następne miasteczko Soller leży na skrawku równiny, a tuż za nim wypiętrzają się dumnie góry. Kościół widać już z oddali, ale nie on przyciąga tu turystow, tylko drewniany tramwaj.
Soller |
Drewniany tramwaj spotkać można na co drugiej pocztówce z Majorki. Jedzie w ślimaczym tempie z Soller do Port de Soller. Nie ma tu nic co by nas zainteresowało na dłużej, więc zobaczymy co jest w porcie.
Drewniany tramwaj w Port de Soller |
Pierwszy dzień na Majorce kończymy relaksującym spacerem wzdłuż portu. Łodzie delikatnie kołyszą się do snu a liny mruczą im kołysankę.
Port de Soller |
W drodze powrotnej drogowskaz pokazuje Palmę w obie strony dłuższą lub krótszą trasą. Wybieramy skrót tunelem, ale jak się na końcu okazało nie był darmowy - 5.05 euro, ktoś miał poczucie humoru, żeby dodać jeszcze te 5 centów na końcu. Dziś już nam nie w głowie bieganie tylko sen po pełnym widoków dniu.
Z niecierpliwością czekam na dalszą część...
OdpowiedzUsuńfajnie, że pokazałaś Majorkę z trochę innej strony :) ta wyspa zawsze kojarzy mi się z plażowaniem i imprezami..
OdpowiedzUsuńtak, wyspa zmieściła największą otwartą dyskotekę w Europie, a poza tym jest piękna :-)
UsuńZ zachwytem pooglądałam zdjęcia, z zainteresowaniem przeczytałam relację ... bajecznie; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń'nie jest mi łatwo przestawić się od razu na tryb wakacyjny, choć jakoś inni nie mają z tym problemu, patrząc na roześmianą grupkę osób na lotnisku w hawajskich naszyjnikach z kwiatów i szortach...' - ciekawie to zaczełaś :-)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi moje wakacje na Majorce w zeszłym roku.Także byłam w Valldemossie i Port de Soller. Piękne miejsca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa początku wpisu pomyślałam, że chyba nie warto tam jechać. Jednak pod koniec zmieniłam zdanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja :D aż mi się przypomniał wypad na Majorkę sprzed wielu, wielu lat. I te setki kilometrów przejechanych tras :) co widzieliśmy do dziś nam się przypomina i zachwyca.
OdpowiedzUsuńWszystko brzmi i wygląda niezwykle bajecznie. :) Mam nadzieję, że i ja niedługo odwiedzę Majorkę. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam oglądac takie podsumowania i zdjęcia z wyjazdów :) Zawsze mnei inspirują do następnej podróży :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się Majorka :) Pięknie tam :) Mimo pewnych niedogodności wiedzę, że była to wspaniała przygoda :)
OdpowiedzUsuńO jak przyjemnie popatrzeć znowu na Soller - to mz jedno z najpiękniejszych miejsc w Hiszpanii. Dorota, jak masz ochotę to zapraszam Cię na moje wspomnienie z tego miejsca na btth.pl! :)
OdpowiedzUsuńNie byłam jeszcze na Majorce, ale dzięki Twojej relacji widzę, że warto:) Przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń