tło

piątek, 22 maja 2015

Oxford

Maj 2015

Myślę i myślę, od której strony zabrać się do opisania wrażeń z Oxfordu i każda z tych myśli chciałaby być pierwsza. Tak jak w Oxfordzie wszystko było pierwsze - pierwszy uniwersytet w Anglii, jeden z pierwszych na świecie, tak jak muzeum uniwersyteckie i ogród botaniczny. Wszystko naj i to wcale bez przesady, bo miasteczko naprawdę zachwyca. 



Ale miało być od początku i po kolei. Moją ostatnią niedzielę w Anglii wykorzystałam maksymalnie i pięknie zakończyłam ten bardzo intensywny brytyjski okres właśnie w Oxfordzie. Zupełnie nie miałam teraz głowy do tego, żeby poczytać o atrakcjach, więc było spontanicznie, co oczywiście miało swoje plusy. Lubię to zaskoczenie, gdy odkrywamy coś czego się nie spodziewaliśmy, ale minusem nieplanowania jest to, że można przeoczyć coś ważnego. Na szczęście w Oxfordzie pomagały nam na każdym kroku tablice informacyjne z mapką i spisem atrakcji.



Obawiałam się, że jak to w mieście będzie głośno, brudno i duszno, ale nic z tych rzeczy. Okazało się, że na ulicach panowała wakacyjna atmosfera, bez jakiegoś męczącego zgiełku, czasem uwagę rozpraszał klasyczny czerwony autobus piętrowy i wyspy zieleni. Mogę się nawet odważyć napisać, że zieleń wylewała się z każdego wolnego miejsca. Nie chodzi mi tylko o liczne parki, łąki i rezerwat danieli, ale także o  stare mury trzymane w grubych szponach pnączy. Wisterie pachniały na odległość jak najlepsze perfumy, bzy i kasztanowce prześcigały się w ilości kwiatów, a na cmentarzach ledwo było widać nagrobki skryte za soczystą trawą. 





Przeszliśmy wzdłuż kanału obstawionego długimi barkami. Niektóre z nich miały nawet skrzynkę pocztową, mini ogródek i koty. 



Przed zwiedzaniem zrobiliśmy sobie przystanek  w wegetariańskiej knajpce Gardeners Arms na burgery i lokalne Ale. Lokal pękał w szwach, więc usiedliśmy sobie w przytulnym ogródku, z nadzieją, że słońce jeszcze zdecyduje się wychylić zza chmur. 







Spacerowaliśmy wśród starych kamienic i kościołów wypatrując ciekawe detale. Pastelowe fasady figlarnie mieszały się z tymi poważnymi z kamienia. Zaglądaliśmy na podwórka uniwersytetów z idealnie wystrzyżonymi ogrodami wyobrażając sobie jak przechadzali się tędy od dziesięciu wieków studenci.



W jednym z kościołów trwała próba chóru, wsłuchaliśmy się w łacińskie pieśni na chwilę zapominając, że jesteśmy w XXI wieku. Oprzytomnił nas uliczny grajek , zaczynając właśnie utwór Metalliki.



Uniwersytet Magdaleny strzeże rzeźbiona brama z Świętymi. Za nią kryje się piękny ogród, budynki ze strzelistymi wieżyczkami i długimi krużgankami. 



Echo niesie śpieszne kroki, to turyści, czy duchy dawnych żaków?  




4 komentarze:

  1. i pewnie pierwsi z Oxfordu podbijali Amerykę..

    OdpowiedzUsuń
  2. 'zieleń wylewała się z każdego wolnego miejsca. Nie chodzi mi tylko o liczne parki, łąki i rezerwat danieli, ale także o stare mury trzymne w grubych szponach pnączy' - mój ulubiony fragment :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie to miasto, podoba mi się. Jest zielono i pachnąco :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski klimat dzięki architekturze i tej zieleni. Może kiedyś zwiedzę Oxford.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...